FRAGMENTY I CYTATY

Fragmenty i cytaty z książki Źródło Mrozu R. G. Sawickiego



Listopad wyglądał dokładnie tak, jak można się było spodziewać. Nawet jeśli nie lało, z nieba nieustannie kapało coś, co nie przypominało mżawki, choć jednocześnie nie zasługiwało na miano prawdziwego deszczu. Przyznał sam przed sobą, że ta depresyjna brzydota ma swoisty klimat.



Czego szukał? W zasadzie nie wiedział, jak to wygląda, ale był pewien, że pozna wskazówkę, kiedy tylko się na nią natknie. Odkąd świat się dla niego zmienił, zapanowały nowe reguły (...).



Zapalił świeczkę, poczekał, aż ucichną rozmowy i zaczął brzdąkać.

Najpierw na próbę. Potem grał i nucił.

W pierwszej zwrotce było coś o śniegu, mgle i gęstniejącym mroku. Śpiewał bardzo niewyraźnie, bo i cicho. Ale było w tym coś magicznego. Wtedy Andrzej uwierzył z całą pewnością, że ten starzec to wszystko widział. Morze, sztormy, zagraniczne porty, a może nawet statki widma i potwory.



Od tamtej pory nie miał zamiaru lekceważyć TEGO rodzaju przeczucia i bardzo często chodził skupiony na otoczeniu i równocześnie wsłuchany w swój odbiornik strachu.

Zdarzało się, że zwykły niepokój interpretował jako TO uczucie i niekiedy wpadał w paranoję. Kiedy indziej bywał wyluzowany i równocześnie czujny. Trochę jak doświadczony żołnierz. Spokój wynikał ze świadomości, że TO przeczucie go ostrzeże.



Coś go zbudziło. Nagle i brutalnie, choć jeszcze nie wiedział, co to było. W tej konkretnej chwili mógł być pewien tylko wszechogarniającego niepokoju. To uczucie wyraźnie mówiło mu, że coś jest nie tak. Może to ów niepokój wybudził go ze snu?

Nie, niedające spokoju odczucie stanowiło skutek. Kilka krótkich chwil zajęło mu zorientowanie się, gdzie jest i co stanowi przyczynę.

Cisza. To ona wybudziła go z odrętwienia i zasiała niepokój. Było cicho jak w grobie.



Chciał znaleźć się jak najdalej od zagrożenia. Nawet całkowicie ciemny las, którym właśnie szedł, wydawał mu się sto razy przyjaźniejszy, niż otwarty teren w pobliżu bestii. Dopiero po jakimś czasie odważył się włączyć latarkę w telefonie.

W momencie, w którym oświetlił to, co miał przed sobą, zdał sobie sprawę, że się zgubił.



– Kiedy płaciłeś, obejrzałam sobie twój kubek. Chciałam zobaczyć, jaką masz wróżbę.

Andrzej przypomniał sobie, że faktycznie na kubkach były jakieś wróżby, ale on miał to gdzieś i nawet nie zaglądał. A może powinien?

– Coś o tym, że aby pójść naprzód, trzeba czasem zabić psa.

– Chore – podsumował Andrzej.



Spotkanie z bestią było mu pisane.

I wtem muzyka zmieniła się zupełnie. To, co siedziało za drzwiami, grało teraz jakąś znaną mu, smutną melodię. Do tego w sposób tak czysty i piękny, że Andrzej poczuł żal. Gdyby nie wulgarny, psi odór, pomyślałby, że to coś skryte w pokoju to człowiek.



Muzyka nas uspokaja. Ale to nie trwa wiecznie.



Andrzej przypomniał sobie matkę. Często mówiła mu, że jest egoistą. Miała rację. Był draniem, który ze strachu o własny tyłek i kuśkę był w stanie zabijać i wciągać do koszmaru niewinnych ludzi.



Ta scena, niczym ze snu, ale dziejąca się w rzeczywistości, jednocześnie dziwna i niepokojąca, jemu wydała się piękna. Nie straszna, ale właśnie piękna. Uzmysłowił sobie, że przedzierając się przez warstwy koszmaru i horroru, eksploruje dziewicze tereny. Czy to samo czuli pierwsi śmiałkowie wyruszający na Biegun Południowy? Ci, którzy mieli ze swojej wyprawy nigdy nie wrócić?



Wyobraził sobie, jak jakiś silny snop światła prześwietla drzewo i rzuca fantastyczne cienie na ścianę przeciwległego budynku. Pewna szczególnie gruba gałąź skojarzyła mu się ze stryczkiem. Oczyma wyobraźni zobaczył, że jeden z cieni to wisielec. Wiedział, co to znaczy. Jego własny umysł podpowiadał mu najprostsze rozwiązanie. Myśl o samobójstwie nawiedzała go ostatnio coraz częściej.



Galeria handlowa wyglądała tak normalnie, że aż przyjaźnie.

Andrzej przeważnie nie przepadał za tłocznymi miejscami. Teraz jednak zdawały mu się one oazą racjonalizmu. Ludzie przychodzą, włóczą się po piętrach, oglądają wystawy. Siedzą w kawiarniach, przymierzają ciuchy, wydają pieniądze. Kapitalizm, marketing, moda… przeciwieństwo zepsucia.



– Dziwne – powiedział głośno tajemniczy osobnik.

Andrzej i Monika spojrzeli po sobie.

– Dziwne, że nie odpowiedzieliście ogniem. Może jednak to ja się pomyliłem. – Kroki się nasilały, głos dochodził z bliska, ale nadal nie mogli dokładnie ocenić kierunku ani odległości. – Wziąłem was za bandytów. A może wy się po prostu zgubiliście? Powiedzcie coś.



– Powróciły sny. To najpierw. A potem dołączyły wizje. Wizje na jawie. I zdaje mi się, że widziałem wiele obrazów oczyma różnych, nowych ludzi. Dlatego myślę, że jest w to wciąganych coraz więcej nieszczęśników. A ja to odbieram. Nie, to mnie wręcz atakuje. A wiem, że raz już poradziłem sobie z koszmarem. Wtedy broniłem siebie i udało się. Teraz chcę to zrobić dla innych.

– Gabrielu, jesteś naiwny, myśląc, że robisz to dla innych. Robisz to dla siebie, ponieważ wizje nie dadzą ci spokoju.



Nie zasługiwał na szczęście, które go spotkało.

Tak, przeżył, bo miał farta. Ten obraz pamiętał także bardzo wyraźnie. Półleżał w kabinie windy, przekonany o nieuchronności śmierci.



Agnieszka Zann miała w sobie coś demonicznego. Ale czy nie było tak zawsze? Niesamowicie kobiece rysy twarzy połączone z nieco nieproporcjonalnym noskiem i lekkim zezem, początki zmarszczek na twarzy, nie tak doskonałe, trochę za chude ciało… i wszystkie mankamenty, i zalety przygaszone zupełnie przez zaćmiewający zmysły seksapil ukryty w mowie ciała. Jej ruchy, subtelne i skromne jednocześnie, miały w sobie coś nieziemsko uwodzicielskiego.



Obraz, który ujrzał, kiedy wreszcie się odwrócił, nie przestraszył go, choć powinien. Może przeżył tego dnia zbyt wiele, a może zjawisko było tak niesamowite, że zamiast się bać, nie mógł się nadziwić?



Facet nie tylko był potworem. On był potworem uzbrojonym w miotacz ognia i pistolet.



Ludzkie działania wynikają z tego, co dana jednostka ma w głowie – przekonania, samoocena, dialog wewnętrzny. Andrzej przyłapał się na tym, że zbyt często myśli jak osoba pozbawiona odwagi. Ale taki już był. Czy mógł się zmienić? Właśnie dostał nową szansę od życia. Ktoś przejął jego brzemię. Uwolnił go z tej cholernej gry. Z drugiej strony czy aby na pewno? Czy nie jest tak, że został raz na zawsze naznaczony przez Zło? Czy nie pociągnie go za sobą, gdziekolwiek się uda?






Książka Źródło Mrozu R. G. Sawickiego – wizualizacja
Zamów książkę Źródło Mrozu R. G. Sawickiego – księgarnie i sklepy

LUB ZOBACZ WIĘCEJ:

Recenzje, opinie i oceny o książce Źródło Mrozu R. G. Sawickiego

R.G. Sawicki - autor książki Źródło mrozu